Sąd uznał winę Andrzeja Jarczewskiego


Rozstrzygnięciem Sądu Rejonowego w Gliwicach były klucznik gliwickiej Radiostacji Andrzej Jarczewski, uznany został za winnego czynu z art. 212 kk, czyli pomówienia, które zaszkodzić miało dobremu imieniu dyrektora Muzeum w Gliwicach, Grzegorza Krawczyka.

Andrzej Jarczewski, do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, potraktował odczytanie wyroku jako część happeningu. Na sali sądowej pojawił się na boso, w szlafroku, w przydatnym na wieży Radiostacji kasku odgromowym i z Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przypiętym do koszulki promocyjnej miasta. – Moje przebranie odpowiada kolejnym etapom procesu – wyjaśniał dziennikarzom. – Pan sędzia, żeby mnie upokorzyć, stwierdził, że jestem wariatem i kazał mi się badać psychiatrycznie. Trwało to długo – trzy razy wysyłali po mnie policję, raz brygadę antyterrorystyczną, zamknęli mnie na trzy dni w Toszku. Tam lekarze wydali opinię, że jestem okazem zdrowia psychicznego. Ten szlafrok odzwierciedla ten właśnie etap.

Kolejne elementy ubrania odpowiadać miały m.in. obrazom, jakie towarzyszyły jego wypowiedziom w mediach, uznanym przez dyrektora Muzeum za pomówienie.

Faktycznie przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Marcin Schoenborn, dopatrzył się złamania prawa z artykułu 212 kk tylko wypowiedziach dotyczących zwolnienia przez dyrektora Krawczyka kobiety w ciąży, która w wyniku utraty pracy miała stracić dziecko. Jak wyjaśniał sędzia, jedynie rozstrzygnięcie w sprawie tych słów wypowiedzianych przez oskarżonego mogło podlegać ocenie w kategoriach prawda – fałsz. Pozostałe wypowiedzi, w tym te dotyczące terroru jaki wprowadzać miał Grzegorz Krawczyk w zarządzanej przez siebie instytucji, nie podlegają takiej ocenie, stanowią jedynie opinie, które nie mogą być przedmiotem rozstrzygnięć sądu.

Wyrokiem Sądu, Andrzej Jarczewski skazany został na miesiąc ograniczenia wolności, w tym 40 godzin prac społecznych. Zapłacić musi również nawiązkę w wysokości 1000 zł na rzecz Hospicjum w Gliwicach, 1020 zł na rzecz oskarżyciela i 60 zł na rzecz Skarbu Państwa. Andrzej Jarczewski jest zobowiązany również do podania treści wyroku do publicznej wiadomości.

Wyrok nie jest prawomocny. Były klucznik ma 7 dni na złożenie wniosku o uzasadnienie wyroku i 14 dni na apelację.

Dyrektor Grzegorz Krawczyk postanowił nie komentować rozstrzygnięcia Sądu do czasu uprawomocnienia wyroku.

Andrzej Jarczewski: Natychmiast składam apelację do sądu okręgowego, dlatego, że ten cały proces który trwał 2 lata, żeby wydać taki śmieszny wyrok, to jest kompromitacja polskiego wymiaru sprawiedliwości. Będę nadal z tym walczył środkami, które na pewno zainteresują media. Pan sędzia popełnił taką masę błędów formalnych, tak się bardzo starał, żeby dogodzić  prezydentowi i dyrektorowi, że bardzo łatwo będzie te błędy wykazać. Mam nadzieję, że w sądzie okręgowym ta sprawa nie będzie tak długo trwała.

Mam 7 dni na złożenie wniosku o uzasadnienie wyroku a potem 14 dni na apelację. Oczywiście, odwołam się, to jest moim obowiązkiem.

Dla mnie każdy sposób ograniczania wolności jest źródłem inspiracji, dlatego mam nadzieję, że będzie to dobrze służyło literaturze.

Adriana Urgacz

Zostaw komentarz

"));