Portrety bez ram. Ryszard z kopalni „Guido”


Zwiedzać Zabrze, a nie być w „Guido”, to tak jakby jechać do Rzymu i nie widzieć papieża. – Nasza kopalnia to prawdziwy skarb. Jest dumą miasta – podkreśla Ryszard Bendkowski, jeden z przewodników po zabytkowej kopalni.

Ma bardzo ciepły głos. Urzeka nim grupy, które prowadzi po korytarzach „Guido”. Gdyby nie praca górnika, a teraz przewodnika, dostałby spokojnie angaż jako radiowy spiker. Ale to o górnictwie wie wszystko. – Ta tematyka to moja prawdziwa pasja. Sam przez 30 lat pracowałem pod ziemią. Ten zawód nauczył mnie pokory – wyjaśnia nasz bohater.

Rocznik 1959. Miejsce urodzenia – Goleniów, 35 km od Szczecina. – Z rodzinnych stron moi rodzice wyjechali, kiedy miałem raptem 3 miesiące. Na Śląsk trafili za chlebem – opowiada Bendkowski. Jego ojciec znalazł pracę w kopalni „Makoszowy”. Pod ziemią spędził 37 lat. Etosem górniczym „zaraził” rodzinę. Bo jego śladem poszły dzieci, w tym Ryszard. – Fach zdobywałem, ucząc się w szkole górniczej. Lata nauki wspominam fantastycznie. Moi profesorowie nauczyli mnie szacunku do zawodu oraz wpoili zasady uczciwej, rzetelnej pracy.

Pierwszy raz pod ziemię zjechał mając prawie 15 lat. Miało to miejsce na zajęciach w szkole. Regularnie zjeżdża do dziś. Chociaż już nie jako czynny górnik. - Na emeryturę przeszedłem pięć lat temu. Swoje przez lata pracy na ścianie wydobywczej przeżyłem. Pamiętam chociażby, jak w latach 90., pod ziemią zaskoczyła nas awaria elektryczności. Zapanowały prawdziwe „egipskie ciemności”. Jednak dzięki świetnej organizacji i kryzysowemu zarządzaniu, nikomu nic się nie stało. A po 1,5 godziny górnicy wrócili do pracy jak gdyby nigdy nic…

Dzisiaj Ryszard Bendkowski zjeżdża z ciekawymi wiedzy grupami i turystami, którzy chcą poznać zakamarki „Guido”. Oprowadza po dwóch poziomach – 170 i 320 metrów. – Niższy poziom to raj dla mniejszych dzieci. Szczególnie kochają stajnie, gdzie namiętnie głaskają repliki koników. Bo, przypomnę, konie z kopalń wycofano dopiero po II wojnie światowej. Pod ziemię zjeżdżały tylko raz, zostając tutaj do końca swoich dni. A zjazd konia, na takich specjalnych linach, trwał nieraz kilka godzin! Bo dla zwierzęcia był to niewyobrażalny stres i przeżycie. A podczas pracy pod ziemią, konie traciły wzrok - zapędza się w swojej opowieści Bendkowski.

Podkreśla, że na prawdziwych pasjonatów górnictwa, czeka poziom 320 metrów. - Tam świat wygląda tak, jakby górnicy dopiero co odeszli od swojej roboty, zostawiając wszystko na miejscu – mówi. Dodaje, że najbardziej ciężka i szkodliwa była i wciąż jest praca na tzw. „przodku”, czyli tuż przy ścianie wydobywczej. – Tam zostawia się najwięcej energii, sił i zdrowia. Owszem, trochę więcej się zarabia, ale za jaką cenę? – mówi.

Inną wielką pasją pana Ryszarda jest kolejnictwo. Dlatego z dumą brał udział w niedawnej uroczystość nadania nazwy i oddania dla turystyki zabytkowej lokomotywy TY-2 5680 w Zabrzu. – Lokomotywa znajduje się na terenie DB Schenker Raail Polska. Dlatego nadano jej nazwę „Szenkuś” - śmieje się Bendkowski. - Dla zwiedzających udostępniona jest w weekendy, a ja mam przyjemność po niej oprowadzać - kończy nasz bohater.Bendkowski bardzo lubi oprowadzać grupy szkolne. Ale nieraz łapie się za głowę, patrząc na współczesną młodzież. – Dla mnie i moich kolegów, nauczyciel to był autorytet. A teraz to uczniowie przekrzykują swoich profesorów, lekceważą ich. Przykro na to patrzeć… – kręci smutno głową.

Błażej Kupski

Zostaw komentarz

"));